Wpływ rolnictwa na środowisko. Czy farmy wertykalne uratują świat?


Rolnictwo stało się jedną z najważniejszych form działalności człowieka ponad 12 tys. lat temu. Choć w skali wieku całej Ziemi to niewiele, trudno sobie wyobrazić świat bez niego, zwłaszcza, że ludzi stale przybywa i wyprodukowanie żywności dla nich będzie coraz trudniejsze. Rolnictwo musi więc stale nadążać za wzrostem zapotrzebowania na żywność, ale czy nadąży?

Zagrożenia związane z rolnictwem

Na świecie jest już prawie 8 mld ludzi (dokładnie 7,8 mld w roku 2020). Przez ostatnie sto lat liczba ta zwiększyła się czterokrotnie, co oznacza, że przyrasta coraz szybciej. ONZ szacuje, że do 2050 r. liczba ludności świata osiągnie aż 9,8 mld. Kto ich wyżywi, skoro według wyliczeń tej samej organizacji rolnictwo będzie musiało zwiększyć produkcję aż o 70%? A przecież już teraz wielu ludziom brakuje i pożywienia, i wody pitnej.

Wylesianie

Mimo że wydajność rolnictwa się zwiększa, to przez przyrost liczny ludności na świecie powierzchnia pól uprawnych może okazać się niewystarczająca. Potrzeba bowiem miejsca nie tylko pod uprawy zbóż, lecz także innych roślin użytkowych, np. do przetworzenia na biopaliwa i inne biomateriały. Już w tej chwili tereny rolnicze zajmują połowę ziemi dostępnej dla człowieka. Na pozostałej połowie musi się zmieścić wszystko pozostałe: miasta i inne osady ludzkie, wody, lasy i inne zbiorowiska roślinne. Zwiększanie powierzchni pól uprawnych będzie więc odbywać się kosztem środowiska naturalnego, zwłaszcza lasów. A tymczasem od początku historii ludzkości, a właściwie od momentu, gdy ludzie zaczęli wycinać lasy, ogołocili Ziemię z ponad połowy ich zasobów. Obecnie każdego roku wycinane jest 24 mln ha lasów, czyli powierzchnia porównywalna z terytorium Wielkiej Brytanii.

Wylesianie powoduje ciąg zagrożeń dla Ziemi i klimatu. Jak wiadomo, rośliny pochłaniają dwutlenek węgla, który wykorzystują w procesie fotosyntezy. Wycinanie drzew i obróbka drewna sprawia, że gaz ten wraca ponownie do atmosfery, nie mówiąc o tym, że im mniej lasów, tym mniejsze szanse na to, by go z niej ponownie usunąć. Brak drzew to także wzmożona erozja gleb i zagrożenie zarazem pustynnieniem i powodziami, gdyż lasy regulują obieg wody w przyrodzie, a ich wycinanie go zakłóca.

Coraz mniej zwierząt

Ograniczanie powierzchni lasów przyczynia się także do niszczenia różnorodności biologicznej. Naukowcy informują, że obecnie trwa szóste w dziejach Ziemi masowe wymieranie gatunków. Według fundacji WWF w ciągu ostatnich 40 lat wyginęło 38% kręgowców lądowych, a główną przyczyną ma być właśnie niszczenie ich naturalnych siedlisk w związku z przekształcaniem terenu pod uprawy. Jeszcze gorzej jest ze zwierzętami słodkowodnymi: tu przez ostatnie 50 lat w wyniku osuszania terenów podmokłych, również na potrzeby rolnictwa, wyginęło 81% gatunków**.**

Niedobór wody pitnej

Jeden z najpoważniejszych problemów dotyczy zarówno ludzi, jak i zwierząt. Mowa o wodzie pitnej, której niedostatek odczuwa aż 10% ludności świata, czyli ok. 750 mln osób. Na co jest zużywana większość wody pitnej? Na potrzeby rolnictwa, które pochłania aż 70% jej rocznego zużycia. Według raportu ONZ z 2018 r. wody pitnej ma brakować aż sześciu miliardom ludzi do 2050 roku.

Erozja gleb i pustynnienie

Jakby tego było mało, oprócz wody może zabraknąć też… ziemi. Już przy wylesianiu była mowa o tym, że powoduje ono erozję gleby i pustynnienie. Do tych zjawisk przyczynia się także nadmierny wypas bydła i wypłukiwanie gleby przez intensywną meliorację. Wraz z rozrostem zabudowy miejskiej do 2050 r. pustynnienie ma zabrać niemal 18% powierzchni gruntów nadających się obecnie do zagospodarowania rolniczego. Już teraz co roku (sic!) tracimy w wyniku pustynnienia aż 12 mln ha ziemi, czyli mniej więcej tyle, co 40% powierzchni Polski.

Eutrofizacja

Kolejne zagrożenie wynikające bezpośrednio z uprawy ziemi to eutrofizacja. Pojęcie to oznacza wzrost żyzności wód, czyli wzbogacanie ich w substancje odżywcze. Po części jest to proces naturalny, lecz przebiega znacznie szybciej w związku z tym, że używane przez rolników nawozy sztuczne spływają do rzek, jezior i mórz. Pochodzące z nich azotany i fosforany powodują nadmierny rozrost glonów, te zaś zużywają tlen. Do tego stopnia, że w wodzie tworzą się strefy beztlenowe, w których giną inne gatunki roślin i zwierząt. W szczególnie złej sytuacji jest Morze Bałtyckie, do którego spływają wszak rzeki ze wszystkich otaczających je krajów. Według danych fundacji WWF aż 17% Bałtyku stanowią pustynie tlenowe czyli tzw martwe strefy.

Głód i marnowanie żywności

Jak widać, produkcja żywności generuje ogromne koszty dla środowiska, a jednak mimo to w jednych częściach świata występuje głód, zaś gdzie indziej – nadmiar jedzenia, które jest marnowane. Głód dotyczy aż 11% populacji, czyli 815 mln ludzi. Występuje przede wszystkim lokalnie, a główną przyczyną jest to, że system produkcji żywności jest scentralizowany i mało elastyczny. Wiąże się także z warunkami naturalnymi, które ograniczają bądź uniemożliwiają uprawę w niektórych regionach.

Czy farmy wertykalne będą wybawieniem?

Po zapoznaniu się z tyloma czarnymi scenariuszami dotyczącymi wcale nie tak dalekiej przyszłości, można stracić nadzieję, że cokolwiek mogłoby przynieść poprawę sytuacji. Jednym z promyków nadziei mogą być właśnie farmy wertykalne. Po pierwsze, umożliwiają one zaoszczędzenie powierzchni lądu, gdyż uprawa jest prowadzona w pionie i z danego pola powierzchni można wygenerować znacznie większe plony. Nie zagrażają więc lasom, gdyż nie potrzebują olbrzymich powierzchni terenu, a także są zakładane w miejscach, gdzie tradycyjne rolnictwo byłoby i tak niemożliwe (np. w miastach lub w regionach, gdzie warunki naturalne wykluczają uprawę). Po drugie, dają szansę zagrożonym gatunkom zwierząt, ocalając ich siedliska przed zniszczeniem i zamienieniem w grunty orne, co mogłoby odwrócić trend masowego wymierania gatunków i utraty bioróżnorodności.

.

Brak ziemi i obieg zamknięty

Po drugie, erozja gleb nie dotyczy upraw wertykalnych, gdyż te nie potrzebują w ogóle ziemi, a poza tym odbywają się w obiegu zamkniętym. Oznacza to także znaczną oszczędność wody – nawet do 95%! Obiegu tego nie opuszczają także sole mineralne, co oznacza że nie dojdzie do eutrofizacji wód z winy takiej uprawy. Wykluczone jest także zanieczyszczenie pestycydami, ponieważ farmy wertykalne są wolne od chwastów i szkodników, a więc w ogóle ich nie potrzebują.

Niezależność od sezonu wegetacyjnego

Rolnik „wertykalny” staje się niezależny od klimatu, sezonu wegetacyjnego i kaprysów pogody, więc taka uprawa może być prowadzona w każdym miejscu na Ziemi, w którym tylko uda się zbudować odpowiednie pomieszczenie. Stwarza to szansę dla regionów, które cierpią głód z powodu warunków niesprzyjających tradycyjnemu rolnictwu. Jeśli żywność będzie uprawiana lokalnie, wpłynie to pozytywnie na elastyczność łańcuchów dostaw, a także na jakość i świeżość produktów.

Niewątpliwym zaletom farm wertykalnych towarzyszą także spore wyzwania, którym poświęcimy osobny temat. A jakie jest Wasze zdanie? Czy farmy wertykalne mają szansę wyprzeć tradycyjne praktyki rolnicze i uratować w ten sposób środowisko naturalne? Czekamy na Wasze komentarze.


Źródła

Ostatnie posty